Wyszukany język nie jest dobry dla Darczyńców. Nie warto go używać w komunikacji z wolontariuszami, sympatykami czy też członkami organizacji. Czasem można spróbować zastosować wymyślny język w rozmowie z urzędnikami, ale niesie to ryzyko pozostania niezrozumianym.

Posługiwanie się skomplikowanym słownictwem nie powoduje, że ktoś Cię odbiera jako człowieka wyjątkowego. Najwyżej pomyśli, że jesteś nadętym bufonem. A niestety spora część organizacji pozarządowych wytrwale pracuje na to miano. Bo próbujemy o prostych sprawach – chorobie, niepełnosprawności, biedzie, czy nawet ideach opowiadać w sposób bardzo zagmatwany.

Mówimy, że przeciwdziałamy wykluczeniu społecznemu, dyskryminacji ze względu na… (tu wpisz dowolną dziedzinę), czy też walczymy ze schorzeniem, którego nazwa składa się przynajmniej z kilku wyrazów. Rozumiem, że precyzja opisu choroby jest bardzo ważna, ale jeżeli chcemy skutecznie działać, nie powinniśmy zapominać o kilku niebezpieczeństwach.

1. Język grantowy

Granty to piętno, które odcisnęło się na organizacjach. I obawiam się, że potrzeba przynajmniej całego pokolenia, żeby ze zwykłej komunikacji i opowiadania o tym, co robią wspaniali ludzie pomagający innym, wyplenić język stosowany we wnioskach grantowych. To da się wyczuć już po kilku chwilach rozmowy, pewną manierę mówienia, taką która odrzuca, bo jest oderwana od codzienności. Mów prosto. Najprościej. Nie używaj zdań złożonych i słów dłuższych niż 4-sylabowe.

2. Klątwa wiedzy

Pracując przy projekcie posługujemy się specyficznym językiem, skrótami i hasłami. Ale to, co jest zrozumiałe w codziennej pracy przemienia się w katorgę dla naszych potencjalnych Darczyńców, którzy słuchając opowieści o tym, że dla BO trzeba wypełnić kwestionariusz, żeby zdiagnozować potrzeby projektowe i przeprowadzić ankietę pre i post. A tu po prostu chodzi o uzyskanie informacji, czy naszym podopiecznym podobały się warsztaty, które dla nich przeprowadziliśmy.

Do walki z klątwą wiedzy nadaje się Ciocia. Taka nasza zwykła Ciocia. Posadź ją przed sobą, opowiedz o swoim projekcie i poproś, żeby Ci opowiedziała własnymi słowami o co chodzi. Zdziwisz się.

3. Zniechęcenie

Używanie wyszukanego języka powoduje, że zniechęcasz do swoich działań potencjalnego Darczyńcę, który niekoniecznie ma tytuł przynajmniej doktora. Jeżeli prosisz go o wsparcie bardzo trudnym słownictwem, to mało prawdopodobne, że się zaangażuje w Twoją akcję. Bo po prostu jesteś dla niego za mądry. A on chce mieć pewność, że jego pieniądze zostaną wykorzystane w dobry sposób. Możliwe, że pójdzie do kogoś, kto mu po prostu wyjaśni, że pomoże choremu dziecku i zmieni jego życie.

Tu przydaje się test Zbyszka. Czyli zapytaj się, czy pan Zbyszek, hydraulik, który właśnie przechodzi ulicą, będzie w stanie w ciągu kilku sekund zrozumieć o co go prosisz i dlaczego to tak ważne.

Powodzenia w upraszczaniu języka. A jeżeli chcesz uprościć swoje działania jeszcze bardziej, to polecam Ci książkę ReWork, którą się ostatnio zachwyciłem.